Luty był.
A w lutym zaczęłam od zrobienia wielkiej tarczy ze srebra. Wypukłej. Uwypukliłam ją w moździerzu kamiennym do przypraw, przy pomocy pałki do ucierania kremów :D. I co wyszło? Ładnie wyszło. Na wypukłą część tarczy nałożyłam wzory z młotkowanego drutu. Zlutowałam, wypolerowałam, potraktowałam oksydą i znów wypolerowałam.
Ten labradoryt czekał na swoją kolej ponad rok. Ale się doczekał. I dostał takie ubranko. Znów srebro, drut młotkowany i kuleczki. Oraz oksyda.
Aby odpocząć od dużych form sięgnęłam po piękny opal. I dorobiłam mu bardzo ascetyczny pierścionek.
A potem przyszedł czas na rolmopsika, czyli zwijany pierścień z jaspisem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz